Za cholerę nie wiem od czego zacząć. Temat jest mi, w zasadzie nam, bardzo bliski. I
smutny.
Jest to temat o kobietach
i odpowiednim podejściu do nich (w dalszej części artykułu postaram się
przekazać, że odpowiedniego podejścia nie ma, są jedynie te bardziej i mniej
skuteczne).
Skąd taki tytuł? Ano, wyginęły dinozaury bo nie umiały się
przystosować, wyginęli Shogunowie, którzy nie chcieli poddać się władzy
cesarskiej i wyginą też współcześni „rycerze na białych koniach”. Dlaczego? Kim
oni są? Bądź inaczej – kogo za nich uważam? I dlaczego wyginą? Lub dlaczego POWINNI wyginąć? Zapraszam do lektury.
Był to rok 1410.
Witold z Szczebrzeszyna, herbu Rozkurwiennego Młota, wracał właśnie z Grunwaldu
do swojego domu i kobiety, którą sobie upatrzył. Rozpierała go duma, dał
wpierdol Zakonowi i w końcu mógł sobie pozwolić na chwile dla siebie. Nie on
jednak jest bohaterem tej historii. W domu Witolda czekała bowiem na niego
Godfryda. Przepiękna, smukła blondynka, o oczach niczym szmaragdy, licach
radosnych i rumieniących się wiśniową czerwienią i pachnąca jaśminem. Wypisz wymaluj, ideał
kobiety średniowiecznej. Witold wrócił do chałupy, Godfryda zdjęła jego zbroję
(mógł to zrobić giermek, ale chcę podkreślić wspaniałość Godfrydy), rozmasowała
mu plecy, zaspokoiła jak nigdy swego bohaterskiego męża i zasypiając w jego
ramionach rzekła „Kocham Cię, Witoldzie, jam Twa mój luby.”
Rok 17xx. Romek i
Julia, Włochy. Spotkali się na imprezie, pokochali od pierwszego wejrzenia. Ich
miłość była krótka, pełna jednak szalonej namiętności ( umówmy się – wspinanie
się po balkonie jest szalone ). Nic nie mogło ich poróżnić, nawet spierające
się dwa dumne i potężne rody z których się wywodzili. Zginęli razem, krzycząc,
że nigdy się nie opuszczą.
Rok 1911 – RMSS
Titanic. Historia, którą znają wszyscy. Postać Leo i Kate, którzy choć z
różnych sfer, potrafili sprzeciwić się przeznaczeniu. Miłość łamiąca konwenanse,
mimo, że na końcu Leo zamarza bo Kate była za gruba.
Co łączy te wszystkie historie?
Po pierwsze są one wymyślone.
Po drugie – z pewnością są jeszcze piękniejsze historie, ale
te pokazują miłość, nazwijmy to umownie, „wzorową”. (Miłość Witolda i Godfrydy
też jest wzorowa!)
Na co jednak powinien zwrócić uwagę mężczyzna? Ano, na
doskonały, jeśli nie genialny sposób w jaki Ci poszczególni faceci zaimponowali
swoim kobietom. Dlaczego doskonały? Z bardzo prostego powodu – zrobili to w
sposób ADEKWATNY dla ich sytuacji i
rzeczywistości.
Trzy, może cztery lata temu, byłem romantykiem. Tak, si,
jestem tego pewien. Mój romantyzm przejawiał się w ślepej miłości, wierzeniu,
że przetrwa ona Wszechświat i płakaniu do poduszki (to ostatnie jeszcze dawniej
– w gimnazjum). Uważałem wtedy, że jestem wartościowy, że sposób w jaki ja
próbuję wyrażać uczucia jest dobry. Ba, najlepszy.
Śmiałem się, wręcz czułem pogardę dla ludzi, którzy sferę miłości próbowali
spłycać w jakikolwiek sposób.
Tak mijały lata, człowiekowi było dobrze więc trwał w swoich
przekonaniach. Po jakimś czasie człowiek dostał wpierdol. „Trudno…” - pomyślał człowiek - „…widocznie nie zawsze
jest tak, że wychodzi... ale przecież do cholery musiało wyjść!” . Nastąpiło
załamanie. Skoro ta genialna recepta, czyli otwartość, szczerość,
prostolinijność, rycerskość, a przede
wszystkim szalona miłość, nie potrafiły ocalić związku to co potrafi? W takiej
sytuacji człowiek zaczyna obwiniać siebie. Uważa, że jest niedoskonały, że
popełnił błędy, że kochał za mało, że można lepiej.
Iluż facetów zachowuje się w ten sposób… ? Sposób, który
jest dzisiaj nazywany przeze mnie „zpizdowaceniem”.
Na szczęście, jak sami moi Mili dobrze wiecie, trafiają się
sytuacje w życiu zwrotne. Niszczące
to co było, ale dające niewiarygodne perspektywy na przyszłość. Czasami jest to spotkanie osoby, która poprzewraca Ci
całe gówno, które zostało Ci napchane do głowy, a czasami trafisz po prostu na
książkę.
Książkę, która:
a) ma idiotyczny tytuł
b) mówi, że to co
uważałeś przez całe życie za dobre jest złe i na odwrót
c) ogólnie kojarzy Ci się z pedalstwem i Davidem Koperfildem
(z całym szacunkiem dla niego)
W skrócie – uważasz ją za jedno wielkie gówno i ściemę.
Wyrzuceniem książki najprawdopodobniej by się skończyło,
jednak czasami jest tak, że Twoi pierdolnięci przyjaciele też czytają głupie książki. I wtedy śmiejecie się z
nich razem. Śmiejecie, a później stosujecie
(dla zabawy i jaj przecież). No…
A to co się dzieje potem rozpierdala Cię od środka.
Zauważasz jakie robiłeś błędy. (kurwa, rezygnować z tego co najbardziej kochasz
i daje Ci najwięcej szczęścia dla kobiety… – dobra, już widzę to prychanie
Drogie Panie. Spokojnie, wytłumaczę się.)
Ogólnie Twoje życie zmienia się o 180 stopni. I staję się rajem.
To, co zaraz zostanie przeze mnie napisane, a przez Was
Czytelniczki przeczytane, spowoduje, że pewnie zapragniecie zbiorowego linczu
na autorze tego tekstu. Chuj z tym.:)
Witold, Romek, Leo – wszyscy wygrali. Wygrali bo robili to
co pociągało kobiety, dając im kolejno bezpieczeństwo, wiarę, że będzie dobrze i szaleństwo. To czego tamtym kobietom było
potrzeba.
Otóż, z moich jakże płytkich i krótkich obserwacji (przecież
to tylko cztery lata…) wynika, że Drogie Panie – romantyzm to jest ostatnie
czego Wam potrzeba. [ czas na gwizdy] . Tekst adresuję dla Panów, zwłaszcza
tych, którzy są na wcześniejszym, idealistycznym etapie – to oni będą mi
dziękować.
Że pyszny i arogancki? A jakże. Moje Panie, wiem, że
będziecie się bronić, ale nikt, nawet Wy zapewne nie znacie odpowiedzi na
(parafrazując klasyka) zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie:
Dlaczego 8/10 kobiet (pozostałe dwie to albo cnotka albo
upośledzona) wybierze faceta, którego poznała w klubie przed 30 minutami,
zatańczyła z nim 3 tańce, zamieniła 13 słów i wypiła 3 jego drinki (później się
z nim pieprzy – „bo byłam pijana”) mając w opozycji faceta, który jest
inteligentny, dowcipny, daje jej kwiaty, mówi o swoich uczuciach szczerze i
prostolinijnie i zaprasza ją na kawę do restauracji? Wiecie dlaczego? (nie, nie
chrzańcie, że wybrałybyście drugiego).
Bo drugi jest pizdą.
Stuprocentową,
dopełnioną, okrąglutką, typową męską pizdą. Pizdą nie w opinii jego matki, ona
uważa go za wspaniałego i kulturalnego mężczyznę – i ma rację! Cóż z tego
jednak?
Czymże jest ten „Upadek rycerskości”? Tytuł jest bardzo
dosłowny.
Kierując się zasadami rycerza na białym koniu nie
zdobędziesz kobiety. Dając jej kwiaty i zapraszając do kina nie zdobędziesz
kobiety. Pomagając jej na każdym kroku – również jej nie zdobędziesz. Chcesz
wiedzieć kiedy to się stanie? Nigdy. Bo istotą jest to, że to ONA powinna po poznaniu Cię chcieć Cię
zdobyć. Czasy się zmieniają, Drogie Panie jesteście dużo odważniejsze niż
kiedyś, nie boicie się brać tego na co macie ochotę – to fakt. Potrzebujecie
wyzwania – im większego tym lepiej.
Chłopak, który w czasach romantyzmu był ideałem mężczyzny w
dzisiejszym wydaniu jest tylko smutnym biedakiem. To nie jego wina. On nie robi
nic źle. Jest po prostu nieskuteczny. To do czego zmierzam i co uważam za
upadek rycerskości jest kwintesencją tego czego mężczyzna NIE powinien robić.
Być może nie mam racji – ja „tylko” mówię to co wiem, wiem z własnego (nie
tylko – pzdr I.) [pzdr, pzdr - I.] doświadczenia. Oczywiście, pragnę zaznaczyć, że kobiety trzeba
zabierać do teatru czy kina. Na kawę też trzeba. Ale dopiero wtedy, gdy, za
przeproszeniem, masz ją w garści. Dla urozmaicenia, przełamania rutyny. Wspólne
wyjścia budują i to bardzo mocno. Ale czegokolwiek dobrego nie powiesz o
teatrze nie jest to miejsce w którym:
a) można pogadać
b) jest intymna atmosfera (jakiś dziad obok)
c) możesz kobietę dotknąć
d) na litość boską, chcesz zaciekawić kobietę wyjściem do
teatru?!
W tym momencie CYCat (piszę z głowy, może się różnić)
-„Wiesz dlaczego Ci nie wychodzi Franz? Bo szukasz w
rynsztoku. Ja np. moją Jolkę zapoznałem w bibliotece…”
- „Ta? A dziewicą była?”
-„A żebyś wiedział, że była! Tzn. potem żeśmy się pokłócili
i…. ale potem znowu do mnie wróciła!”
[Śmiech Franza]
Taka tam, historyjka z filmu mi się skojarzyła.
Chciałbym napisać coś jeszcze. Nie uważam, że mężczyźni,
którzy robią to co robią i im nie wychodzi nie mają racji. Sam tak robiłem i
nawet dziś jestem bardziej po ich stronie. To co robią jest jednak, niestety,
nieskuteczne… Że bycie chujem jest niemoralne? Pewnie tak… ale czy z drugiej
strony robienie czegoś co nie działa nie świadczy o debilizmie? Niesamowite
jest to, że tylko człowiek jest na tyle głupi, że będzie powtarzał czynność,
która jest nieskuteczna do skutku, mając nadzieję, że się uda. Nie wiem czy
wiecie, ale szczur wpuszczony do labiryntu tą samą drogą pójdzie tylko dwa
razy… Później będzie szukał innego rozwiązania.. Tak czy siak… o ileż prościej by było
gdybyście Wy, Kobiety, doceniały facetów, którzy są z Wami szczerzy i gotowi
zrobić dla Was wszystko!
Rodzi się zatem następne pytanie. Czy ja i moi kumple
jesteśmy dziś źli? Nie wiem, nie nam to oceniać. Jestem jednak pewien, że
zarówno nam jak i naszym kobietom jest z nami lepiej niż by było kiedyś. Z
czego się to bierze? Może z umiejętności zachowania złotego środka? Zapewne.
To co chciałbym dodać na końcu to to, że z całego serca
życzę wszystkim facetom nieszczęśliwie zakochanym aby wyginęli. Wyginęli w
sensie stanu umysłu – będzie to zdrowe i dla nich i dla tych biednych kobiet. A
sobie czego życzę? Niczego, ja jestem szczęśliwy, siedzę w pociągu a jutro
widzę się ze Swoją Panią. I będę pizdą… tak troszeczkę.
K.
[Warto było czekać na ten kawałek słowa od Wielebnego K. Amen. - I.]
Częściowo się zgadzam. Jednak ten fragment o imprezie mnie zastanowił. Czy efektem takiego zachowania (3 tańce, 13 słów, 3 drinki + seks) ma być fundament pod trwały i udany związek, czy może tylko fizyczne zaspokojenie? Jeśli tylko to drugie, to zgoda. Lecz kobiety szukające stałych partnerów (te, nazwijmy je "normalne") nie robią w ten sposób. Poza tym kobiety są estetkami. Jeśli jest brzydki, to są dwie opcje:
OdpowiedzUsuń1. Romantyk ląduje w strefie przyjacielskiej bez prawa powrotu,
2. Wygadany cwaniak ląduje w zakładce "spieprzaj dziadu".
Minimum estetyki zachować należy.
Odnośnie pizdowatości - prawdziwy mężczyzna musi dbać o swoją kobietę, okazywać jej uczucia, słuchać, wspierać, zapewniać bezpieczeństwo. Ale, Panowie, nie dajmy sobie wejść na głowę. Facet musi mieć jaja, a nie wydmuszki. Nie można dać się owinąć wokół palca, bo po jakimś czasie ona się znudzi i znajdzie kolejnego frajera. Trzeba mieć swoje zdanie, swoje zasady, swoje potrzeby, których zaspokojeniu kobieta nie powinna przeszkadzać i musi ona wiedzieć, że nie dasz się traktować jak ściera.
A co do nieszczęśliwie zakochanych - niech się zastanowią czy tego nieszczęścia sami na siebie nie sprowadzili. Nie oszukujmy się, trzeba mierzyć siły na zamiary.
W 100% procentach zgadzam się w aspekcie teatru jako pomysłu na pierwszą (tudzież jedną z pierwszych) randkę. Broń boże przed takimi pomysłami! Nie to, że mamy coś do teatru, nie. Tak jak zauważył K., nie jest to miejsce sprzyjające bliższemu poznaniu. Teatr tak, ale to już kiedy tworzycie udaną parkę, wyjdziecie z łóżka po pierwszych miłosnych uniesieniach i postanowicie wspólnie spędzić miło czas.
Chyba nie mam nic więcej do dodania, a przynajmniej w tej chwili nic nie przychodzi mi do głowy.
Pozdrawiam.
Zgadzam się ze wszystkim coś napisał. Temat jest po prostu tak długi i nieskończony, że nie sposób go zamknąć w trzech stronach w Wordzie.:) Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do wymiany poglądów. Pozdrawiam!
UsuńBoże święty, jak Ci się coś ukluje to czytam po trzy razy. W mojej kawie pływa frustracja, panika i wkurwienie na dzisiejszą Twoją notę choć nie tonie więc otworzyłeś przede mną kolejne pokłady niezbadanych przestrzeni, które wnikliwie przeanalizuję.
OdpowiedzUsuńtrue story bro!
OdpowiedzUsuńWraz z serdecznym pozdrowieniem z polskiej Florydy piszę: nieprawda debilu:*
OdpowiedzUsuńRomantycy jak nie wyginą, to ich ewolucja wykosi. Nie ma się czym przejmować ;)
OdpowiedzUsuńAleś pan pierdolisz, ta pizdowatość jeszcze chyba z Ciebie nie wyginęła ;) nie jestem chujem dla swojej dziewczyny, jesteśmy razem od dłuższego czasu, a uwierz, upośledzona nie jest, cnotką tym bardziej nie ;) więc przestań rozkminiać i biadolić, idź się cieszyć życiem ^^
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:) Widocznie nie do Ciebie ten tekst został napisany,Drogi Anonimowy.:) Nie wszystkim dogodzisz. Pozdrawiam i dziękuję za cenne uwagi!
UsuńYep, życia są różne, ludzie są różni, mi też się czasem z kobietami nie układało ;) Pozdro i powodzenia ^^
UsuńŁadna?
OdpowiedzUsuńEJże K.! po przeczytaniu i podśmiechiwaniu się coraz bardziej z każdym kolejnym zdaniem, pragnę zanegować jedynie stwierdzenie, iż cała ta notka skierowana jest do facetów. myślę, że jej treści otwierają oczy, niezależnie od płci. Pozdrawiam! i czekam na dalsze rozkminy, w wersji blogowej czy też nie! Izabelka. ;*
OdpowiedzUsuńSpoko tekst:) Jestem laska, ale fakt wielcy romantycy kojarzą się aktualnie z dupkami, przydupaskami, takie pantoflarze :P Ja osobiście jestem aktualnie z facetem, którego znam od gimnazjum (mam 20lat), jesteśmy razem od roku jakoś tak(dat nie pamiętam). Tekst o imprezach jest o tapeciarach, pustych stworzeniach meskich jak i zenskich :) ale wiem jedno ja osobiście(zakładam ze większość kobiet tez), potrzebuje romantyka, ale tez twardziela :D tzn (jak ja to widzę). Mój facet potrafi być delikatny spontaniczny w skrócie romantyczny, ale tez ma swoje zdanie, potrafimy czasem dyskutować godzinami, bo oboje jesteśmy uparci, wiec takie mini kłótnie wtedy występują, potrzebuje szaleństwa, głupich opałów, jeśli chodzi o seks, jeśli laski mówią, że 'tak jak jest jest ok" - TO KŁAMSTWO.
OdpowiedzUsuńNa co dzień trzeba być porządnym, można mieć 'głupawki' ale noc jest dla wszystkich szaleństw. Noc czasem ranek lub po południe :) chodzi o to że seks w związku też jest ważny i najlepszy jest dziki nie okiełznany. Żyjemy w czasach gdzie seks jest wszędzie.
Kobiety są często bardziej 'zepsute' jeśli chodzi o to niż faceci.
Kobiety potrzebują bezpieczeństwa, oparcia, zaufania, zrozumienia, małych kłótni, spontaniczności i dobrego seksu.
Pozdro :)
Chwała temu komentarzowi.
UsuńI.
Wpis niezwykle ciekawy i budzący mnóstwo nowych pytań. Prawda jest taka, że nigdy nie da się uzyskac jednoznacznych odpowiedzi, ale... Ze swojego kobiecego punktu widzenia dodałabym to, że wśród mężczyzn można zaobserwowac zjawisko, które nazwałabym wycofaniem. Panom tak naprawdę chyba zaczyna pasowac to, że to kobiety przejmują rolę zdobywcy. Bardzo łatwo jest powiedziec, że to nasza (kobiet) wina, bo przecież jesteśmy takie samodzielne, stanowcze, wyrachowane, itp. A może prawda jest taka, że musimy stawac się takie przez Was Panowie. I nie chodzi mi już o to w jaki sposób powinno zdobywac się kobietę, bo według mnie ile pań, tyle upodobań i pomysłów (każda z nas jest inna i nigdy nie uda się przyłożenie jednakowego szablonu do nas wszystkich), ale chodzi o to, że byc może to Wy zaczynacie przejmowac cechy kobiece... Przeraża mnie ilośc historii o Panach chcących, ale się bojących, niezdecydowanych, rozmyślających się niewiadomo dlaczego, uciekajacych, histeryzujących... Więc Panowie nie dziwcie się, że kiedy trafiamy na kolejny taki przypadek same w koncu zaczynamy byc wrednymi s... Oczywiście nie chciałabym uogólniac tematu, bo z pewnością w wielu przypadkach tak nie jest, ale niestety to zdarza się często. Także Panowie bądźcie Romantykami, ależ przecież, że bądźcie! Tylko dostosujcie troszkę ten romantyzm do czasów w których żyjemy :)
OdpowiedzUsuńA co do tego, że kobiety odtrącają często Romantyków... Jak to mówią "w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz"... Wy też nas czasami nie chcecie Panowie...
Pozdrawiam serdecznie :) T.