Od mojej wyprawy do Paryża minęło już trochę. Są takie
wieczory, że jedyne czego chcę to siąść w dzielnicy artystów, w małej kawiarni, przy małym stoliku, zamówić podwójną espresso i obserwować artystów,
przechodniów i turystyczne tałatajstwo. Później zrobić krótki spacer,
zaliczając galerię Salwadora, uśmiech pięknej kobiety i pękaty kieliszek
dobrego wina.
Koniec końców zgubić się w jakiejś uliczce z widokiem na
miasto i wypuścić powietrze z płuc.
Wdech.
I.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz